Ktoś może powiedzieć, że jestem dziwakiem, bo nie używam Windowsa. Moje dzieci też nie używają. No, tego już za wiele, Nie dość, że sam nie używam, to jeszcze dzieciom bronię. Gdzie tam, nie bronię, ale po kolei…
Windowsa porzuciłem w 2001 roku i od tamtego czasu nie używam go do celów prywatnych i zawodowych. Nie chcę tu wywoływać dyskusji, który system jest lepszy, bo każdy ma zalety i wady. Chcę jedynie przedstawić swój punkt widzenia. Możecie się ze mną nie zgadzać, ale nie widzę powodu, dla którego mam wydawać pieniądze na dziurawy system, a potem wydawać następne na programy, które te dziury łatają. Ponadto wszystkie moje potrzeby zaspakaja oprogramowanie OpenSource dostępne w Linuxie. Moje potrzeby może nie są zbyt wygórowane, ale poza biurowymi zastosowaniami bawię się zdjęciami, muzyką i montuję filmy. Piszę też książki i sam je składam, projektuję banery, ulotki i inne rzeczy, których druk zlecam w drukarni. I daję radę bez programów, które wiele osób uważa za niezbędne. W szkole też mam przyjemność uczyć dzieci obsługi tego systemu.
Moje dzieci (nie te szkolne, tylko prywatne) czasem mają problem z Linuxem, a właściwie, to nie one, tylko ich nauczyciele i podmioty organizujące konkursy mają problem. Albo nie wiedzą nic o innych systemach operacyjnych, albo udają, że nie wiedzą, w każdym razie nie widzą problemu. Dzieci muszą zatem przynosić prace zapisane jako dokument Worda, prezentacje jako MS Powerpoint itp. Czyli dzieci dostosowują to, co robią, pod potrzeby nauczyciela, a chyba powinno być odwrotnie. Wszak to nauczyciel ma za zadanie poznać i dobrze ocenić potencjał dziecka. Podstawa programowa w żadnym punkcie nie mówi o konkretnych programach. Ale to temat na oddzielny artykuł.
Ostatnio moje dzieci dostały spadkowego laptopa z systemem Windows 10.
– Wow, w końcu wszystko będzie nam działać! – powiedziały.
– Ale zaraz – co wam nie działało na Linuxie? – zapytałem.
– No… w zasadzie wszystko działało, tylko gry…..
– Aaa, to rozumiem.
No tak tęsknota za słynnym systemem Windows i grami, o których na przerwach rozprawiają koledzy może być zrozumiała. Ale dzieci jakoś za bardzo nie nalegały, więc w moim domu Linux rządził. Rządził do 27 grudnia 2019. To wtedy dzieci odpaliły laptopa z Windowsem.
Dzieci bawiły się kilka dni nowym prezentem i szybko zauważyły, że w tym systemie wszystko trzeba samodzielnie wyszukać, pobrać na dysk i zainstalować.
– Tato, to szukanie tych różnych programów zajmuje dużo czasu. W Linuxie właściwie wszystko było od razu.
– Rozumiem, znam to przecież.
– Teraz brakuje sterowników do drukarki – kontynuuje syn – O, mam. Nie, no znowu problem. Nie mogę wypakować tego pliku.
– Pobierz program 7-zip.
– Dobra, dzięki…. Zobacz …, zamiast 7-zip pościągały nam się jakieś śmieci. W Linuxie to się jednak łatwiej robi.
– Owszem, ale to nie jest Linux.
Dzieci bawiły się nowym systemem, aż w końcu przyszedł czas na … instalację Minecrafta.
– Tato, nie chce się zainstalować. Pobrałem javę i wyskakuje jakiś błąd. Zobacz.
Patrzę, no rzeczywiście, java najnowsza, wszystkie sterowniki zainstalowane i nadal nic. Rozłożyłem ręce.
– Synu nic na to nie poradzę, komputer nie jest najnowszy i widocznie nie da się uruchomić tej gry. Przykro mi.
Syn odszedł zrezygnowany. Za kilka dni przychodzi z nowym problemem. Gra na organach. Nic więc dziwnego, że wyszukał i zainstalował program Grandorgue, który pozwala podłączyć do komputera elektryczne pianino i wydobyć z niego organowe brzmienia. Super, niech się chłopak rozwija – pomyślałem. Program został zainstalowany, ale jakoś dźwięku organów dochodzących z pokoju syna nie słychać. Syn dłubie i dłubie, kombinuje, przegląda strony internetowe, forum pomocy i nic. W końcu przyszedł do mnie.
– Tato, nie chce to działać. Zobacz, jak naciskam klawisz, to w komputerze naciska się inny. O, a teraz gra i nie chce przestać. Zaraz… jeszcze raz podłączę. A teraz naciskam i znowu nie chce przestać grać.
– Synu, weź mój laptop z Linuxem i spróbuj – odpowiedziałem.
Wcześniej sprawdziłem, że jest to program opensource dostępny również na ten niszowy system operacyjny. Byłem pewny tego co mówię. Syn zainstalował Grandorgue na Linuxie.
Podłączył pianino do komputera.
– Tato, działa!
Działa? A widzisz, mówiłem! Ale ja ci tego laptopa do grania nie dam.
–Jak to?
– No tak to, to mój laptop do pracy.
– A czy… da się na naszym komputerze zainstalować Linuxa?
– Hahaha, pewnie, że się da.
Laptop dzieci jest trochę leciwy, więc zainstalowaliśmy na nim Lubuntu. Najważniejsze, że działa i to w miarę płynnie. Syn ma niezłą zabawę, bo może symulować granie na instrumentach organowych z różnych stron świata.
– Tato, to może i Minecrafta spróbuję uruchomić pod Linuxem?
– Synu, czekałem, aż wpadniesz na ten pomysł:)
Okazało się, że ku zdziwieniu dzieci Minecraft na starym komputerze z Linuxem zadziałał i komfortowo da się w to grać.
– Jednak ten Linux nie jest taki zły, tato.
Pewnie, że nie jest. Ostatecznie Windows na laptopie nie jest uruchamiany, został na wszelki wypadek. Nie ma to jak dojść samodzielnie do ciekawych wniosków. I tak oto moje dzieci świadomie zrezygnowały z Windowsa na rzecz systemu, którego wiele osób nie zna i nie docenia.
- Moje dzieci nie używają Windowsa - 31 stycznia 2020
4 odpowiedzi na “Moje dzieci nie używają Windowsa”
Słabe. W zasadzie te same argumenty można podać w drugą stronę, znam mnóstwo osób, które wyrosły na linuksach i w pracy codziennej korzystają z mswin lub przynajmniej macos (tak wiem, dla niektórych to linux, ale to jednak nie linux).
A problemy z drukarkami, windrukarkami, skanerami, winmodemami, telefonami nokia, intuicyjnością itd. itp.
My również mieliśmy laptopa. Ale nie jakiś leciwy. Taki biurowy z i3. Windows uruchamiał się z 5 minut. Do czasu aż zainstalowaliśmy Linuxa. Kuba pracował ze spokojem i wszystko śmigało. Okazało się ze to nie jest rupieć. I wszystko byłoby super do czasu, aż… nauczycielka poprosiła o nauczenie się… jakże inaczej – Painta. (Zabawne było że 80% zadanych ćwiczeń nie powinno być realizowane programem do grafiki rastrowej tylko wektorowej) No i oczywiście będzie z tego sprawdzian. Tak skończyła się nasza przygoda z Linuxem. Ale myśle, że tylko na jakiś czas.
Tak, Paint to najważniejszy program w edukacji informatycznej… dziwne, bo potem niewiele osób już z niego korzysta 😉
Nie rozumiem, co jest słabe? Jako odbiorca tego tekstu czytam opis przypadku, ciekawego przypadku, konkretnych splotów wydarzeń, w tej sytuacji na korzyść Linuxa. Autor nigdzie nie generalizuje. Trochę dystansu. Tym bardziej, że sytuacja dotyczy dzieci, które wiadomo, że raczej nie poszukują, tylko opierają się na powszechności. Szacun dla autora, że im pokazuje alternatywy.