Mały z Dużym

Są szkoły, w których istnieje taki zwyczaj by uczniów klas młodszych oddzielać od reszty uczniów wydzielając im na ile to możliwe, własną przestrzeń szkolną, niekiedy nawet cały budynek.  W mojej szkole nie jest to możliwe a to chociażby ze względów lokalowych. Wydzielanie uczniom osobnej przestrzeni często ma sprzyjać zapewnieniu im bezpieczeństwa. Jednak czy rozpoczynając edukację szkolną rzeczywiście dzieci czują takie zagrożenie?  Jeśli przyjąć poziom natężenia hałasu i skłonność do wypadków, kolizji podczas przerw to zdecydowanie zwyciężają tu uczniowie klas młodszych. Rzadko kiedy będąc w grupie mówią  do siebie- raczej przekrzykują się. Mają też  naturalną potrzebę ruchu. Nie przeczę, że nie zdarzają się takie sytuacje, w których mogą czuć jakieś obawy, czy też strach. Jednak nie jest to w moim przekonaniu nagminne.  Uważam, że zawsze we wszystkim łatwiej zapobiegać, niż niwelować skutki. Z tego względu wiele działań jakie podejmuję / podejmujemy wspólnie w naszej szkole zapobiega wykluczeniu, zjawiskom agresji i przemocy. Być może łatwiej mi o tym mówić, bo patrzę z perspektywy małej, wiejskiej szkoły, w której wszyscy się znają. W takim środowisku łatwiej też “wychwycić” wszelkie niepokojące zjawiska, przejawy agresji. Być może. Jednak zawsze warto spróbować przenieść co nie co na swoje edukacyjne podwórko. Poniżej przedstawiam Państwu kilka działań, które w moim przekonaniu sprzyjają integrowaniu uczniów bez względu na wiek.

Wymarzony wyjazd

Uczniowie klasy I bardzo chcieli pojechać nad morze. Ich rodzice także. Moi byli uczniowie- wtedy uczniowie klasy III gimnazjum także mówili o tym wyjeździe od ponad roku. Zawsze jednak słyszeli ze strony dorosłych „nie”. Pretekst zawsze się znalazł: a to „znajdźcie sobie jakąś inna klasę, bo was mało”, innym razem „w tym roku nie, ale za rok na pewno”,  „ przecież macie egzaminy końcowe, a potem trzeba podania do szkół składać, nie da rady”. I zrodził się w moim umyśle taki oto pomysł: może pojedziemy razem- pierwszaki z gimnazjalistami? A od pomysłu do jego realizacji to już niedaleka droga. Wystarczą chęci i zapał. I tak oto pojechaliśmy wspólnie, razem z nami aktualna wychowawczyni „moich” Gimnazjalistów oraz jedna z mam Pierwszaków. 

Przed realizacją tego wydarzenia należało ustalić ramowy program z elementami wspólnymi, ale i rozłącznymi. Jak morze i plaża to wiadomo -budowle z piasku dla najmłodszych. Gdybym z góry ustaliła i zapisała „Budowle z piasku” dla naszej młodzieży to z pewnością zostałabym obsypana niezbyt przychylnymi epitetami. Po co ryzykować, skoro wiadomo, że i tak dołączą do młodszych? Ba, w efekcie końcowym gimnazjaliści sami zainwestowali we własne  łopatki do piasku ☺

fot. zbiory własne

Jak pierwszy wyjazd nad morze, to jasna sprawa -pojawiły się pytania czy będzie chrzest morski. Oczywiście! Ale inicjatywę przejęli gimnazjaliści. To oni przygotowali całość, zamienili się w Neptuna i Prozerpinę. Reszta oczywiście pomagała, dbając o bezpieczeństwo i komfort zabawy nadmorskich nowicjuszy.

 Wychodząc ze statku w Gdyni, nawet nie wiem ja to się stało- każdy gimnazjalista(!) miał ze sobą jakiegoś towarzysza u boku. Oczywiście nie odpowiadali oni za nich prawnie, ale jakże było o wiele bezpieczniej i sympatyczniej! A co najważniejsze – nawiązywali głębsze relacje.

 

fot. zbiory własne

Oczywiście były chwile, kiedy każda z grup była sama. Bo jakże odmówić wieczornego spaceru najstarszym, kiedy młodsi chcieli pobyć na placu zabaw? Czasem też zwyczajnie Duży miał dość Małego, bo:

– Proszę pani, oni tak krzyczą do siebie a nie mówią.

-Jędruś, ale tak samo do siebie krzyczeliście kiedy byliście w ich wieku.

– My? To niemożliwe.

No i my szliśmy na plaży w prawo, a oni w lewo. Jednak po godzinie nasza młodzież z lewa skręciła na prawo, by sprawdzić co robią młodsi i wspólnie pogrzebać w piachu. Myślę, że wytworzyła się między nimi naturalna więź, którą trudno byłoby zbudować widząc się w przelocie na szkolnym korytarzu.

Wyjazd Małych z Dużymi to wiele korzyści dla obu stron- wspólne, lepsze poznanie się, uczenie się wzajemnie empatii i tolerancji, wzajemna pomoc, ośmielenie, zwłaszcza młodszych w stosunku do starszych. I po takim wyjeździe Adam z gimnazjum podczas przypadkowego spotkania nie jest już anonimowym wielkoludem, tylko starszym kolegą, któremu chce się na powitanie powiedzieć „cześć” by ten mógł odwzajemnić to powitanie. Tyle i aż tyle. Tak po prostu. 

Wyjazdy takie mają oczywiście walor edukacyjny, nie tylko ten, dotyczący relacji. Bo żadna ilustracja, czy filmik nie zastąpią nam tego co sami uczniowie dotkną, zauważą, zaobserwują.  Żadna najlepiej wykonana fotografia latarni morskiej, nie zastąpi samodzielnego wejścia na nią. Redagowanie pozdrowień na wakacyjnej pocztówce znad morza(w większości po raz pierwszy, może koślawo, ale samodzielnie i od serca),  własny zakup i przyklejenie znaczka, czy też bicie się z własnymi myślami: kupić sobie kolejną gniotkę, czy raczej muszlę dla rodziców- to doświadczenia nie do przecenienia.  A korzystanie z podręcznika, czy też ćwiczeń podczas takiego wyjazdu i  wypełnianie jej kolejnych stron… Po prostu nie widzę w tym żadnego sensu. Bo tu są inne, o wiele ciekawsze sposoby poznawania świata.  

Imprezy szkolne

Od kilku lat w szkole organizujemy Noc Bibliotek. Oprócz części tzw. oficjalnej, przychodzi zawsze czas na wspólne działania. Łączymy wtedy uczniów w 3-4 osobowe zespoły zróżnicowane wiekowo. Początkowo nie było to łatwe, bo Mały nie chciał z Dużym a Duży nie chciał z Małym. Jednak kiedy okazało się, że w konkurencji dotyczącej znajomości bajek i baśni Mały jest potrzebny Dużemu, bo ten drugi zwyczajnie ich  nie pamięta to okazało się, że chcą  być ze sobą i razem działać. Ale i odwrotnie- Duży udźwignął większą ilość książek niż Mały. No i bingo! Kolejne zadanie wspólnie zaliczone!

Podobne sytuacje niejednokrotnie  miały miejsce podczas Dnia Patrona szkoły. Ważne jest jednak by tak dobrać poszczególne zadania, by zarówno Mały, jak i Duży mogli się wykazać i zobaczyli, że są sobie nawzajem potrzebni.

Kółko teatralne

„Turlicki”, to 26 entuzjastów teatru w wieku 7 do 13 lat. A wszystko po to by każdy indywidualnie się rozwijał, walczył ze swoimi słabościami. Ale także i po to by budować zespół. Sprzyja temu gra aktorska w poszczególnych scenach zróżnicowana wiekowo. Ważne, by w kolejnym spektaklu był to inny zespół, bez podziału na klasy, stosunki sąsiedzkie, relacje rodzinne, bliskość zamieszkania „bo łatwiej dotrzeć na próbę i dowieść dzieci”. Nie jest to łatwe, ale uwierzcie- wykonalne i przynosi pozytywne efekty.

Budowaniu zespołu sprzyjają wszelkiego rodzaju warsztaty, rozgrzewki przed każdą próbą, jak i  wspólne zabawy inicjowane przez aktorów, kiedy przychodzi czas przerwy, bądź też przed każdą próbą kiedy jeszcze czekamy na pozostałych. Wtedy, przypadkiem leżąca w kącie piłka, może wywołać wspólną grę w zbijaka zainicjowaną zwykle przez samych uczniów. 

Zakaz wchodzenia do naszej „garderoby” tuż przed spektaklem dla rodziców też nie jest przypadkowy. Przecież w zapięciu guzika, zawiązaniu wstążki, czy odszukaniu zguby równie dobrze może pomóc straszy kolega lub młodsza koleżanka. Takie małe rzeczy także  budują relacje. Po za tym uczą odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale za cały zespół.

Przykładów na międzyklasową współpracę mogłabym mnożyć. Zresztą sami pewnie, w każdej szkole jest wiele okazji by Mały zrobił coś wspólnie z Dużym. Mam nadzieję, że kiedy sytuacja pandemiczna się ustabilizuje znów będziemy mogli działać wspólnie. Obecnie jednak nie jest to do końca niewykonalne. Kiedy realizuję projekty hybrydowo- spotykam się z moimi aktorami kółka teatralnego online, by wspólnie podjąć kolejne przedsięwzięcia. Udaje nam się także w małych zespołach zróżnicowanych wiekowo spotkać na terenie szkoły i wspólnie realizować projekty teatralne. Kolejny już niebawem przed nami. I cudowne jest to, że na pytanie : z kim chciałabyś/-chciałbyś być w grupie? bardzo często słyszę: bez różnicy.

Czy miałam na początku obawy odnośnie takiemu wspólnemu działaniu Mały-Duży? Oczywiście, że tak. Ale jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie, bo widzę sens tego typu działań i widzę, że warto wspólnie coś robić bez względu na wiek. Owocuje to na co dzień. Młodsi, porozmawiają na korytarzu ze starszymi, bez zawstydzenia, czy też strachu podejdą i zapytają o coś, poproszą o pomoc. Mali nie czują zagrożenia, a wręcz przeciwnie. Potrafią pozdrowić się widząc się w sytuacjach pozaszkolnych. Nie raz słyszałam „proszę Pani a wczoraj to widziałam tego Adama, który jest w naszym przedstawieniu Mikołajem i pomachał do mnie”.  A wszystko po to by nie żyć jak przysłowiowy pies z kotem, bo kiedy pies wzrasta pod jednym dachem  razem z kotem to czyż nie są oni sobie przyjaźni? A budując od najmłodszych lat dobre relacje wśród naszych uczniów, tym samym ułatwiamy im wejście w dorosłe życie.  

Ewa Kempska
Pozostałe wpisy Ewa Kempska (Zobacz wszystkie)
Podoba się? Podziel się z innymi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.