Gerd Altmann/ pixelio.de
Szkoła powinna wykształcić dzieci, potem młodzież. A my, nauczyciele powinniśmy przekazać im wiedzę, przygotować do egzaminów, testów, matury. Jednym słowem do „życia”. Taka sobie niby oczywista oczywistość.
Ale czy nasze życie opiera się tylko na wiedzy? Czy tylko „szkiełko i oko” się liczą? Co to znaczy “być przygotowanym do życia?” Co to znaczyć być wykształconym?
Jestem nauczycielką języka niemieckiego i zajęć technicznych. Zanim zaczęłam uczyć w szkole, wykonywałam wiele zawodów i podejmowałam różne działania. Jednak dopiero w szkole poczułam się “na miejscu”. Przestałam czuć się “mechanicznie” . W szkole jest tak silna interakcja w kontaktach międzyludzkich, że dopiero tam poczułam, że tak naprawdę pracuję. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo JA (moja osoba) ma wpływ na tych młodych osobników i nie dlatego, że ja teraz podaję tłumaczenie słówka der Bruder albo opowiadam o tworzeniu pytań szczegółowych. Kształtuje ich moja postawa, moje reakcje, moje komunikaty jakie im przekazuję, sygnały jakie im wysyłam, sposób w jaki z nimi rozmawiam.….
Coraz częściej przebywając wśród młodzieży zaczęłam czuć się także “nauczycielem życia”. Zaczęłam się czuć współodpowiedzialna* za kształtowanie ich jako ludzi, jako żywego bytu.
I zastanawiam się ciągle, jaka zdobyta przeze mnie wiedza wykształciła mnie do tego typu działania.. Jak ta wiedza pomaga mi w relacjach z moimi uczniami, w kontaktach, w zrozumieniu ich, w byciu asertywną, w słuchaniu, w radzeniu sobie ze stresem, z nagromadzonymi emocjami, które przecież przechodzą przeze mnie parę razy dziennie od setek młodych ludzi, których mam możliwość uczyć.
Wertuję szybko w myślach, przewijam pamięć wstecz, próbuję sobie przypomnieć, czego uczyłam się w podstawówce, potem w liceum, studia…nic..nie potrafię się niczego doszukać… czyżby mnie “oszukano”??
Odpowiedzi nie znajdę, bo jej nie ma w tej mojej “pełnej wiedzy głowie”.
Dobrze, że w pewnym momencie dane mi było odkryć, że w kontaktach międzyludzkich ważne jest podejście całościowe: na poziomie myślenia, działania i emocji. Mam wrażenie, że jako nauczyciel (jako rodzic, zresztą generalnie jako człowiek) głównie odnosiłam się do sfery myślenia i działania, zapominając o najważniejszym – o emocjach. Jak to dobrze, że dane mi było choć trochę zajrzeć w siebie, poszperać w zamkniętych szufladkach, odkryć w ogóle ich istnienie i zauważyć, że są zamknięte, a co więcej, że DA SIĘ JE OTWORZYĆ! …Dobrze, że dopiero wtedy trafiłam do szkoły i mogłam przynajmniej zobaczyć to wszystko, o czym teraz właśnie piszę. Jak mi się to udało? Dzięki świadomości, dzięki treningowi umiejętności interpersonalnych, asertywności, dzięki emocjom, jakie uwolniły się w trakcie tej pracy nad sobą.
Jednak to, co mi uświadomiło, jak bardzo mnie “zniekształcono” oraz, jak ja “zniekształcam” innych to były ostatnie 3 dni Szkoły Trenerów w ramach CEO “Aktywna Edukacja” realizującego komponent e-nauczyciel programu rządowego Cyfrowa Szkoła.
To jest bardzo paradoksalna sytuacja, ponieważ jadąc już na pierwszy zjazd w lipcu 2012 miałam zupełnie inne oczekiwanie i wyobrażenie tego, co mnie czeka. Przede wszystkim Cyfrowa Szkoła miała być cyfrowa, czyli miałam pracować z nowoczesnymi technologiami informacyjno-komunikacyjnymi, odkrywać nowe narzędzia web 2.0 i pracować warsztatowo. Chciałam stać się trenerem w programie Cyfrowa Szkoła, abym mogła prowadzić warsztaty dla nauczycieli ze szkół zakwalifikowanych do programu z wykorzystania i zastosowania tych narzędzi w edukacji, chciałam ich inspirować i motywować do działania. I nadal tego chcę i ciągle uważam, że ten program powinien obejmować także działania w tym kierunku. Tutaj zdania nie zmieniłam.
Jednak ta roczna szkoła trenerów, to wszystko czego doświadczyłam, uświadomiło mi jak bardzo , bez względu na to czy szkoła jest cyfrowa czy nie, nauczyciele potrzebują wsparcia na poziomie własnego rozwoju osobistego, na poziomie inteligencji emocjonalnej i asertywności. Nikt nie jest cyborgiem, nikt nie jest betonem, składamy się z różnych niewidzialnych warstw, o których nie mamy zielonego pojęcia. Ostatnie trzy dni Letniej Szkoły Trenerów w sierpniu 2013 pozwoliły mi doświadczyć odkrywania siebie oraz obserwowania, jak inni odkrywają siebie. Pozwoliły mi na łzy, na śmiech. Mogłam być świadkiem zrywania warstw, otwierania szufladek, zrzucania ciężarów…
Jestem inna niż wcześniej, ciągle się zmieniam i nadal chcę pracować nad sobą, abym mogła być bardziej świadoma relacji z ludźmi i młodzieżą, z którą spotykam się na co dzień. Ale potrzebuję wsparcia, jako nauczyciel. Potrzebuję treningu, potrzebuję zadbania o moją osobę także w sferze emocjonalnej, bo ja sama jestem narzędziem w mojej pracy. I nie jestem szalona, choć czasem tak o sobie słyszę. Staję się osobą świadomą, a to nie jest takie proste. Chciałabym, aby każdy nauczyciel miał taką możliwość, stawania się świadomym człowiekiem – dla siebie, dla innych, a przede wszystkich dla tych młodych ludzi, przed którymi stoi świat otworem, ale świat inny, świat w którym coraz bardziej zapominamy o emocjach, myślimy, działamy, a ciągle coś jest nie tak. Chciałabym, aby dostrzeżono w końcu deficyt w doskonaleniu/ dokształcaniu nauczycieli. Aby treningi interpersonalne, psychoedukacyjne i warsztaty osobistego rozwoju nie były czymś wyjątkowym lecz obowiązkowym w tym zawodzie.
Bo chodzi o to, aby potem w życiu nie bazować na przetrwaniu, ale na spotkaniu.
W szkole nie uczymy spotkania, uczymy przetrwania, bo tego nauczono nas. I tak w kółko.
„Zmieniając się w dojrzałego dorosłego człowieka, który nie potrzebuje innego człowieka po to, by przetrwać – niewątpliwie spotkam drugą taką osobę, z którą podzielę się tym, co mam, a ona podzieli się ze mną. Na tym właśnie, w rzeczy samej, polega sens relacji – to nie jest ratunek, tylko „spotkanie”. A raczej – „spotkania”:
Mnie z tobą.
Ciebie ze mną.
Mnie ze mną.
Ciebie z tobą.
Nas ze światem”. Jorge Bucai
P.S. 1. I oczywiście absolutnie nie próbuję powiedzieć, że WIEDZA nie jest ważna, ale nie najważniejsza.
P.S. 2. Specjalne podziękowania dla moich trenerów Jarka i Agaty, oraz Jacka i całej grupy fantastycznych nauczycieli, bez których ten wpis nie pojawiłby się na blogu! Dziękuję!
* współodpowiedzialna, ponieważ w tym procesie biorą udział oczywiście także rodzice, dziadkowie, opiekunowie.
- SZAFKA wirtualna prawdę o Tobie powie - 1 września 2021
- Co to znaczy dobra szkoła? Relacja z kongresu „Zmiana Edukacji” - 11 maja 2021
- Kongres „ZMIANA EDUKACJI”, czyli zmieniacze edukacji biorą sprawy w swoje ręce. - 1 kwietnia 2021
8 odpowiedzi na “„Zniekształcona” rzeczywistość”
Dziękuję Ci Marto za Twoją refleksję. To bardzo ważny temat o którym należy mówić, a który moim zdaniem pojawia się zbyt rzadko.
Jesteśmy ludźmi. Nauczyciel to nie funkcjonariusz publiczny, a człowiek. Tak to rozumiem. Spotyka się na swojej drodze innych. Wartość tego spotkania zależy od poziomu jego świadomości. Zależy ona od stylu komunikacji, wiedzy o swoich mocnych i słabych stronach, znajomości siebie, swoich reakcji i zachowań w różnych sytuacjach. To umiejętność zarządzania sobą, wiedza o własnych możliwościach i ograniczeniach, naturalne i uważne wchodzenie w relacje z uczniami, nauczycielami, rodzicami są kluczowe dla tego, co wydarza się w przestrzeni szkoły.
Też miałem szczęście brać udział w Szkole Trenerów CEO. Również dla mnie był to ważny czas, z którego owoców będę czerpał jeszcze długo. Rozwój mojej osoby – nauczyciela odbywał się w profesjonalnie zaprojektowanym procesie. W bezpiecznych, inspirujących warunkach mogłem doświadczać tego, co jest ważne nie tylko w byciu trenerem, czy nauczycielem, ale przede wszystkim w byciu człowiekiem.
Podobnie jak Ty Marto jestem przekonany, że tego typu warsztaty powinny być dostępne dla tych, którzy pracują z innymi, którzy swoją rolę zawodową opierają na budowaniu relacji z ludźmi.
W czasie kiedy pracowaliście w ramach Szkoły Trenerów ja brałem udział warsztacie „Coaching dla nauczycieli”. Podczas jego trwania spotkałem nauczycieli, którzy dzieląc się swoimi historiami, wartościami, pomysłami i emocjami budowali społeczność, która się nawzajem uczyła, poznawała i widziała w tym sens. Miałem szczęście pracować z ludźmi, którzy rozumieją, że profesjonalny nauczyciel to ktoś, kto wykracza poza rolę narzuconą przez organy prowadzące, czy nadzór pedagogiczny. Towarzyszyło temu przekonanie, że nie należy się tymi systemowymi zapisami zasłaniać tłumacząc własny nauczycielski stupor.
Zgadzam się też z Tobą, że samo zdobywanie wiedzy staje się najmniej istotne. Bardzo ważnym obszarem staje się umiejętność współpracy, radzenia sobie z trudnościami, dostosowywania się do zachodzących zmian i podejmowania związanych z nimi wyzwań. Jeśli szkoła ma stać się nowoczesna to nie może pomijać tego obszaru. I tutaj znów mamy do czynienia z często powtarzanym w naszych dyskusjach hasłem „nauczyciel jest najważniejszy”. To on poprzez swój model pracy, relacji z uczniami sprawia, że mogą oni doświadczać i uczyć się kim są, jak mówić o sobie, jak komunikować się ze światem i sobą. Jeśli nauczyciel nie ma takich doświadczeń, trudno spodziewać się edukacyjnego cudu. Trudno oczekiwać tego, że obszar ten będzie w szkolnej rzeczywistości obecny. Dlatego ważny jest trening, własne doświadczenie, które pokazuje jak bardzo rzeczy o których piszesz są ważne. Głęboko pocieszające jest to, że wszystkie te umiejętności, o których piszemy, są WYUCZALNE. Wymagają decyzji, motywacji, poczucia sensu i treningu. To taki niekończący się proces stawania się.
W tym miejscu również dziękuję Jarkowi, Agacie, Jackowi za roczny proces, którego moc sprawcza jeszcze we mnie rezonuje, dziękuję też wszystkim osobom z którymi pracowałem w poszczególnych grupach za to, czego mogłem doświadczyć i się nauczyć.
No, piękny i bardzo prawdziwy tekst-to mnie wzięło..Tak-Szkoła dzisiaj to powinno być miejsce spotkań, wymiany doświadczeń i zachwytu nad światem; bardziej niż miejsce zdobywania „wiedzy” na potrzeby testowo-egzaminacyjne-ale żeby się spotkać „dobrze” z grupą młodych, należy mieć „poukładane” to, co własne.., ale i być gotowym na zmianę w układaniu tych „własnych” klocków . chcieć dowiedzieć się więcej od tych młodych o ich świecie, o moim świecie-o nas…
Nauczycielom się zazdrości. Mają ferie, wakacje, urlopy na poratowanie zdrowia. I trudno się dziwić. Dwa miesiące wypoczynku – kto by nie chciał. A ja nie chcę. Gdy nadchodzą wakacje czuję lęk. Pozostaję bez codziennego kontaktu z młodymi ludźmi, bez regularnych zajęć po 10 miesiącach kieratu. Przez cały rok szkolny pracuję ciężko, nie mam dla siebie litości. Praktycznie nie czytam książek, nie chodzę do kina. Prawie wcale nie spotykam się ze znajomymi. Wakacje to czas, gdy się rzucam w wir odrabiania zaległości. Przez pierwszy miesiąc dążę do równowagi psychicznej, w drugim zachłannie nadrabiam i chcę „pożyć” na zapas. To nie jest zdrowe. Trudno opanować lęk w ostatnich dniach sierpnia przed powrotem do szkolnego obłędu.
Przyznaję się do tego tutaj bo jestem w gronie bliskich mi nauczycieli. Wiem jednak, że temat dobrostanu psychicznego nie jest w tej grupie zawodowej popularny.
Pracuję w tym zawodzie już ponad 15 lat i w tym czasie napotkałam 4 nauczycieli, którzy wylądowali w ośrodkach dla psychicznie i nerwowo chorych. Było też kilku, którzy uparcie trwali na stanowisku, pomimo wyraźnych problemów ze sobą.
Trudno się dziwić. Nauczyciel pracuje zawsze w pełnej ekspozycji – staje przed grupami uczniów wielokrotnie w ciągu dnia. Ich nastawienie nierzadko jest nieprzyjazne, często wrogie.
Przerwy między lekcjami są krótkie, wystarczają, by przebiec z jednej klasy do drugiej, nawet się nie zdąża do toalety. Jedzenie drugiego śniadania, picie czegokolwiek odbywa się w pośpiechu, czasem w trudnych warunkach. W moim pokoju nauczycielskim na jedną osobę przypada 30 centymetrów stolika. Czasem by się chciało posiedzieć w ciszy ale nie ma gdzie uciec.
Sami wiecie, o czym mówię.
Po szkoleniu, o którym pisze Marta zyskałam pewność, że nauczycielom należy się troska o zdrowie. Zdrowie psychiczne. Podobnie jak terapeuci, którzy regularnie odbywają superwizję, nauczyciele powinni mieć taki obowiązek. Dla higieny psychicznej raz na jakiś czas wszyscy powinni brać udział w takich warsztatach i szkolenia z inteligencji emocjonalnej.
Ciekawe, czy ktoś prowadzi badania na temat zdrowia psychicznego belfrów?
Marto, jestem poruszony Twoim wpisem. Refleksją o zawodzie nauczycielskim, osobistym wyznaniem, elegancją przekazu. Na głębszym poziomie odczytuję w nim troskę o uczniów. Szkoła, a raczej my w niej pracujący potrzebujemy szerokiego i głębokiego widzenia tego co dzieje się pomiędzy nami i uczniami, nami i nauczycielami i w wewnątrz nas samych. To bardzo ambitne i trudne. Świetnie, że na szkole trenerów zorganizowanej przez CEO to się udało.
Krzysiu, także Tobie dziękuję za napisany tekst.
Jako inicjator tej szkoły trenerów cieszę się z korzyści jakie Ty i inni z niej wynieśli. Dołączam się do Waszych podziękowań dla prowadzących Jarka, Agaty i Jacka. Gratuluję dobrej pracy. Dołączam się do Waszych wzajemnych podziękowań dla uczestniczek i uczestników szkoły. Ostatecznie to Wasze zaangażowanie otworzyło i uruchomiło stworzone przez prowadzących możliwości.
Marto nic dodać, nic ująć- CZUJĘ podobnie- byłam tam z Tobą i Nami :)…Pozdrawiam ciepło.
…przetrwanie czy spotkanie…?
…jestem narzędziem w mojej pracy…
Na Ciebie Marto zawsze można liczyć! Nie pozostawisz ważnej i problemowej kwestii bez echa. Ale w tej sytuacji mam wrażenie, że możemy chyba tylko posłuchać echa…
Swoje trzy grosze rozpocznę od opowieści z dnia codziennego. Byłam dziś w szkole na zebraniu kręgu nauczycieli, zajmujących się jak co roku pod koniec wakacji, planem pracy szkoły. I o zgrozo moje pierwsze rozmowy i spostrzeżenia dotyczyły zmęczenia i sfrustrowania stanu nauczycielskiego. Jedna z koleżanek zwierzała się, że nie może w tej chwili skorzystać z urlopu dla poratowania zdrowia.
Ale przecież to nic – zmęczenie, apatia, frustracje, itp… to nic, da się przetrwać… Ale z jakimi konsekwencjami??? Z konsekwencjami dla obu stron kolejnych „spotkań”.
Jak w krzywym zwierciadle…
Bez echa…?
P.S. Dołączam się oczywiście do podziękowań dla naszych fantastycznych trenerów i naszej fantastycznej grupy.
Marto!
Dziękuję za Twój wpis. Bardzo mnie poruszył. Tak często ukazuje się nauczycieli jako odczłowieczonych roboli… Widzi się strajki, protesty, żądania zapominając, że też chcemy godziwie pracować. Że lubimy swoją pracę, że mamy przed sobą młodych ludzi, którym chcemy pomagać w wyborach życiowych.
Zgadzam się z Tobą całkowicie w sprawie dokształcania nauczycieli. Brak jest warsztatów rozwoju osobistego. Nasza grupa miała po prostu szczęście…
Dziękuję za wszystkie komentarze, świadczą one tylko o tym, że temat niezmiernie na czasie i nie tylko ja go dostrzegam, mam nadzieję na dalsze głosy w tej sprawie….