Zakończyła się debata na temat e-podręczników. Byłem niepocieszony, że nie mogłem z powodów osobistych jechać do Warszawy i w niej uczestniczyć. Całe szczęście, że debata była relacjonowana na żywo w Internecie. Dzięki temu miałem okazję biernego uczestniczenia w debacie. Wielkie podziękowanie dla Oli Pezdy, organizatora debaty, za stworzenie nam takiej możliwości.
Poniżej pierwsze wrażenia i uwagi jaki mi się nasunęły na gorąco:
1) Albo jestem przewrażliwiony albo prezentacje wydawców sprowadzały się w większości do przekazów apologetycznych w stylu: ,,przecież my to już mamy…”
2) Podobnie jak prowadzącą spotkanie Ola podkreśliłbym wypowiedź studenta. Czy ktoś analizował to, jak to się ma do uczniów. Ciągle jak mantrę powtarzam, że uczniowie są inni niż zakłada system edukacyjny i tradycyjna metodyka nauczania. Przecież pracujemy z nimi na co dzień i nie dostrzegamy ich inności od uczniów sprzed 5/10 lat?….
Dla studenta (zapomniałem imienia, nazwiska, postawił pytanie, czy ktoś badał jacy teraz uczniowie są i czego potrzebują…) mam odpowiedź: TAK, są takie badania właśnie KOGNOWISTYCZNE i w Polsce i za granicą. Są wyjątkowo zbieżne z doświadczeniem spotkania z uczniami TWARZĄ W TWARZ, pod warunkiem, że zwróci się uwagę jak oni korzystają z informacji i jak działają…
3) Z tym wiąże się też moja radość z drugiej konkluzji ze spotkania jaką sprecyzowała Ola Pezda:
Warto pomyśleć w najbliższym czasie o debacie na temat e-NAUCZYCIEL !!!!
Mówię: Tak! Tak! Tak! KONIECZNIE!!!!
Co jeszcze?
Rozśmieszyła mnie końcowa konkluzja przedstawiciela WSIP-u. Zapytał prowadzącą Olę: ilu jest superbelfrów a ilu pozostałych nauczycieli… Superbelfrów jest garstka a tysiące nauczycieli… WSIP działa na rzecz tej większości…
Tak: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia:
Nauczyciele 20-wieczni w 21 wieku są nadal głównymi ,,płatnikami” dla WSiPu i trzeba o nich dbać. Ja to rozumiem i może gdybym szukał jak zarobić na edukacji też bym (MOŻE?) tak myślał.
Czy dobrze rozumiem? Musimy nauczycielom dać produkt na ich miarę i miarę ich oczekiwania?
Wydaje mi się jednak, że co innego jest palącym priorytetem społecznym. Jest nim ,,produkt” na miarę potrzeb skuteczności edukacji dla współczesnych uczniów i naszych dzieci?
Interes edukacji jest jednak inny niż interes podmiotów gospodarczych zarabiających od lat na edukacji. Są pewne granice rozsądku biznesowego modelu edukacji. Tymi granicami jest INTERES SPOŁECZNY i bezpieczeństwo państwa i społeczeństwa. Tylko idiota nie dostrzega tego, że społeczeństwo wiedzy i społeczeństwo edukacyjne to są synonimy.
NAUCZYCIELOM TRZEBA DAĆ CAŁKOWICIE COŚ INNEGO, bo zmienił się zarówno świat, jak również uczniowie z jakimi nauczyciele pracują. Należy ułatwić im prosto i bezstresowo zmienić swoją mentalność i metody pracy dostosowane do ,,cyfrowych tubylców”.
(Owszem: można sprzedawać Indianom szkiełka – po co im mówić, że one we współczesnym świecie są bez wartości. Ale takie działanie to jest obrzydliwe oszustwo)
Nazywajmy rzeczy w końcu po imieniu: podmiotem edukacji jest UCZEŃ (nasze dziecko, moje, twoje…) Oni są, jacy są… i zdecydowanie inni niż cyfrowi abnegaci…
Pomóżmy nauczycielom w tej zmianie…
Nas wszystkich zmiany zaskoczyły….
Kto z nas powie, że w 100% nadąża za zmianami?
Tak! Tak, Tak, OLU – zróbmy debatę na temat potrzeb nauczycieli. Spróbujmy porozmawiać na temat:
W jaki sposób pomóc nauczycielom jak najszybciej (tu i teraz) przeskoczyć do cyfrowego świata naszych uczniów.
Wykorzystując pomysł kultowej już wypowiedzi Johna Kennedy’ego można powiedzieć tak:
Nie pytajmy się co min. Boni i MEN mogą zrobić dla nas za pomocą środków finansowych UE w latach 2014-2020. Zapytajmy się raczej co możemy zrobić sami już dzisiaj, aby nie ugrzęznąć w klinczu edukacyjnym.
Nie można czekać, aż państwo zrobi wszystko za nas – chyba, że chcemy państwa demokratycznego ale ,,broń boże” obywatelskiego…. Bo tak jest wygodniej…
Uczniowie są świetni ,,w tych cyfrowo-komunikacyjno-medialnych klockach”, ale wykorzystują (o zgrozo!) tą swoją biegłość w 90% wyłącznie do zabawy i rozrywki…. (Znam wyjątki, ale potwierdzają one regułę tezy o tej większości)
Sposób i cel użycia nowych technologii przez naszych uczniów nie ma nic wspólnego (w większości) z edukacją i ze społeczeństwem wiedzy – jest najwyżej sygnałem alarmu dla edukacji.
Tylko, że ci młodzi generalnie są wspaniali – naprawdę!. Problem polega na tym, że z tymi bardzo atrakcyjnymi i dostępnymi powszechnie narzędziami zostawiliśmy ich całkowicie SAMYM SOBIE. Dodatkowo sami stworzyliśmy model świata konsumpcyjnego i konsumpcyjnego stylu życia. Nie wymagajmy od naszych dzieci, aby same z siebie miały wykształconą wyobraźnię i instynkt samozachowawczy myślenia o ,,jutrze”.
Tylko, że wielu nauczycieli jest również wspaniałych, tylko gdzieś przeoczyli w codziennej gonitwie zmiany jakie nastąpiły…
ZRÓBMY taką debatę JAK NAJSZYBCIEJ i spróbujmy razem pomyśleć jak można nauczycielom pomóc. Są super i zasługują na to. Może wtedy uczniowie też zmienią swoje podejście do przyciasnego im ,,obowiązku szkolnego”.
- Kilka refleksjina gorąco po debacie o e-podręcznikach - 11 stycznia 2013
5 odpowiedzi na “Kilka refleksji na gorąco po debacie o e-podręcznikach”
Kilka odpowiedzi na zadane przez Pana wieloformatowe pytanie: „w jaki sposób pomóc nauczycielom jak najszybciej (tu i teraz) przeskoczyć do cyfrowego świata naszych uczniów” postaramy się wypracować w ramach projektu „Laboratorium Dydaktyki Cyfrowej w Małopolsce”, który realizować będziemy już wkrótce.
W projekcie chcemy głównie:
– modele zarządzania zmianą merytoryczno0organizacyjną w szkole od 'tradycyjnego nauczania’ do 'dydaktyki cyfrowej’
– pakiet cyfrowych materiałów edukacyjnych wypracowanych wspólnie z nauczycielami 4 przedmiotów (j. polski, j. angielski, matematyka, geografia) w trakcie wrasztatów i eskperymentów po kierunkiem trenerów.
Zainteresowanych tematem nauczycieli, wydawców, psychologów, informsatyków, 'zmianiaczy szkolnego świata’ – proszę o kontakt na k.glomb@mwi.pl. Za miesiac uruchominy oczywiście narzędzia dyskusji i komunikacji w tej sprawie
Krzysztof Głomb http://www.facebook.com/krzysztof.glomb
No cóż, ja byłem tam osobiście i niestety mam podobne wrażenia ogólne. Do tego obawiam się bardzo, jak w ostatecznym rozrachunku będą wyglądały te e-podręczniki. Boję się, że w imię braku czasu i pieniędzy, scementują Windowsa jako jedynie słuszny system i technologię. Mam tylko ogromną nadzieję, że się pomylę.
Adam! Z wczesniejszych doświadczeń z PCSS-em nie podzielam Twoich obaw technologiucznych. Zresztą przyjęta koncepcja jest niezależna od systemów. (HTML5). Moje obawy budzi bardziej strefa metodyczna tych podręczników. Ciągle brakuje mi deklaracji, że twórcy merytoryczni dostosują metodyką do realnych uczniów, a ci sa inni niż jeszcze 5 lat temu: inny rodzaj percepcji i inny modus vivendi w szkole a szczególne w sieci.
No niestety ja ciągle obawy mam – zwłascza jak rozmawiałem z nimi osobiscie w kuluarach.
Trudno się dziwić wydawcom, że mówili jak mantrę, że to już mają, gdyż:
a) Cyfrowa Szkoła, a zwłaszcza moduł e-zasoby, jest na razie projektem we mgle i światełka nie widać;
b) czynniki ministerialne i sołeczne wciąż im zarzucali, że są przestarzali i nie mają w ogóle oferty cyfrowej.