Edukacyjne genius loci, czyli jak zabierać uczniów do miejsc literackich?

Literacka wycieczka szkolna to i atrakcja, i okazja do nauki w terenie. Ale czy zawsze efektywnie wykorzystana? Często nie wystarczy zarezerwowanie biletów i lekcji muzealnej. Jak ,,wycisnąć” tę wycieczkową cytrynę, by stała się wartym zapamiętania przeżyciem?

Jak bohaterowie lektur doświadczają miejsc, w których się znajdują? Raskolnikow błądzi po Petersburgu niczym po labiryncie, czuje smród, zwraca uwagę na brud, biedę, demoralizację mieszkańców. Chodzi bez celu, co nadaje jego wędrówkom perspektywy, w jakiej rzadko się dziś znajdujemy. Podmioty liryczne młodopolskich wierszy w duchu impresjonizmu chłoną każdy powiew, zapach i blask światła w Tatrach. Ksiądz Lavone w ,,Katedrze” Dukaja tak bardzo doświadcza genius loci miejsca, że staje się jego częścią.

genius loci

A w jaki sposób w miejscach ważnych z perspektywy literatury czy biografii pisarzy mają okazję przebywać dziś uczniowie, odkrywający świat kultury? Czy nie jest tak, że takie wizyty bywają przegadane, chaotyczne lub na tyle usypiające uwagę, że marnują potencjał, jakim jest lekcja prowadzona poza budynkiem szkoły? Zamiast uczyć i zaciekawić – zmuszają do szybkich, płytkich spojrzeń na niezliczone gablotki i ,,przetrwania” zbyt długich monologów nauczyciela lub przewodnika? Co można zatem zrobić, by czas na wyjazdowym języku polskim zapadł w pamięć i pozwolił ,,poczuć magię” miejsc z historią?

Doświadczyć, czyli…?

Patrzę w moje wspomnienia z takich miejsc, które rzeczywiście coś znaczą, trwają we mnie. Spoglądanie przez okno Akademii Lozańskiej – ten widok na katedrę, który miał Adam Mickiewicz, wychodząc ze swoich wykładów. Nikt nie oprowadzał, nie opowiadał. Byłam tam ja i to okno, widok i chwila zadumy. Muzeum Jana Kasprowicz na Harendzie, pewnego magicznego wieczoru, gdy miałam okazję wysłuchać audiobooka z pamiętników Marusi Kasprowiczowej w jej dawnym pokoju, w całkowitej ciemności, otoczona zapachem starych mebli. Zmysły, emocje, osobiste przemyślenia, a to wszystko osadzone w odpowiednim historycznym czy literackim kontekście – to składniki doświadczenia miejsca, a nie tylko wejścia do niego i wysłuchania tego, czego wysłuchać należy.

Guy Debord pisze o praktykach sytuacjonistycznych – wywoływaniu sytuacji poetyckich, na przykład dryfowaniu bez celu, spędzaniu nocy w opuszczonym domu, spacerowaniu po dachach – praktykach, w których celem jest specyficzne, artystyczne nieco doświadczenie miasta czy innego miejsca. To jak pomysł Nerona, by podpalić Rzym, z tym, że nam chodzi o doświadczenie konstruktywne, pozytywne. Jak zatem zabrać uczniów w miejsce – nie tylko fizycznie, ale z pełnym zaangażowaniem, tak, by to wyjście było przeżyciem?

Jak to zrobić?

Po pierwsze: określmy cel – to ważne, by od początku wiedzieć, czego mają doświadczyć i czego się dowiedzieć. Dzięki dobrze przemyślanym celom unikniemy chaosu i natłoku informacji. Może lepiej założyć, że idziemy gdzieś po to, by uczeń przeszedł drogą, którą pokonał bohater utworu, niż dla poznania całej biografii autora i genezy jego dzieł?

Przygotowanie

Po drugie: przygotujmy uczniów do wizyty, by sami wiedzieli, w jakim celu udają się w dane miejsce i mieli świadomość tej części procesu uczenia się. Wyjaśnijmy, jak dany obiekt łączy się z wiedzą, którą już posiadają, zaintrygujmy ciekawostką i co najważniejsze – zaprojektujmy interesujące zadanie do wykonania podczas wycieczki. Przemyślmy to, jakiego wspomnienia z tego miejsca chcemy uczniom dostarczyć – zamiast gąszczu informacji i obejrzanych gablotek. Popularne w muzeach zadania wymagające znalezienia iluś krótkich odpowiedzi potrafią ,,ukraść” uczniom szansę na doświadczenie odwiedzanego miejsca. Pomóc może zrobienie określonego typu zdjęcia, nagranie określonego kilkudziesięciosekundowego filmiku, wykonanie dłuższego zadania dotyczącego jednego (ewentualnie dwóch czy trzech) obrazu, eksponatu, pomieszczenia. Dobre zadanie na wycieczce powinno zaangażować uczniów w interakcję z odwiedzanym miejscem oraz zatrzymać uwagę na jednym konkrecie i powiązać go z wiedzą literacką. Może zatem filmik, który nagrają, ilustrując nim zadane hasło, motyw czy sytuację z książki? Może zdjęcia obrazujące obecność określonego tematu w zgromadzonych w muzeum artefaktach? A może otwarciem dyskusji na kolejną lekcję będą uwiecznione przez uczniów te eksponaty, które wzbudziły ich największe zdziwienie, ciekawość lub rozczarowanie?

Myśląc o zagospodarowaniu czasu w muzeum czy innym odwiedzanym budynku warto skorzystać także z szansy na to, na co zwykle w szkolnej sali miejsca nie ma – na kinetyczne uczenie się. Nareszcie można wykorzystać jego potencjał, nie będąc ograniczonym ani ławkami, ani rutyną dobrze znanej przestrzeni. Doświadczyć go siadając w konkretnym miejscu, spoglądając na pomieszczenie z ustalonej, nawiązującej do utworu perspektywy, przechodząc określoną ścieżkę, na przykład odtwarzającą jakiś element podróży bohatera literackiego.

Zobaczyć, dotknąć, przeżyć

Sceny z lektury to nie tylko miejsca, ale i przedmioty, których bohaterowie w tych miejscach używają, którymi się zajmują, o których myślą. Projektując pracę uczniów w przestrzeni muzeum, warto wybrać kilka przedmiotów, które staną się gwiazdami zadania. Mogą to być miejscowe eksponaty bądź rzeczy przywiezione przez nauczyciela czy samych uczniów – bo dlaczego by nie zaangażować ich w przygotowania, choćby poprzez wykonanie z papieru złotego rogu i czapki z piórem przed wizytą w krakowskiej Rydlówce?

Poszczególne pomieszczenia, miejsca, eksponaty czy obrazy można również z powodzeniem wykorzystać jako haki pamięciowe i powiązać je z konkretnymi informacjami, na przykład wydarzeniami z tekstu literackiego, zabiegami literackimi, nurtami artystycznymi czy kilkoma wierszami danego poety. Pozwólmy, by w uczniowskiej wyobraźni spacer Wokulskiego po Powiślu miał choćby oblicze wędrówki nad naszą pobliską rzeką, a jego spotkanie z Izabelą w Łazienkach – wizyty w leżącym nieopodal parku.

Podsumowaniem wyjścia niech będzie powracanie do niej na kolejnych lekcjach – pokazujmy, jak nasza wizyta łączy się z omawianymi tematami; odwołujmy się do wspólnego doświadczenia, jakie zdobyliśmy; bazujmy na tych wspomnieniach, bo stanowią one realne doświadczenie edukacyjne, które pozostaną w uczniach o wiele dłużej, niż przeczytane w podręczniku informacje.

Monika Budziak

Podoba się? Podziel się z innymi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.